poniedziałek, 26 kwietnia 2010

nothing is forever

Obecnie trwam w tym wszystkim jak w bagnie po kolana a scislej mowiac w;
natloku mysli,oczekiwaniu,nieogarze jak stodola,chodzenia w ta i spowrotem gdy juz zakoncza sie te b.trudne,szalone lub czasami bardzo nudne godziny pracy.
Tak bardzo chcialabym aby ten glupi 21 maj juz przyszedl jak koza do woza.
By poleciec sobie w choii do Wszystkich tych Polskich mordek ktorych tak dlugo sie juz nie widzialo.
Ale spokojnie ,czekanie stalo sie ostatnio moja mocna strona .Nauczylam sie czekania nie sprawia juz tego podlego uczucia "teraz albo skonam".
Mozna przemeczyc sie tych kilkanascie dni gdyz weekendy zazwyczaj naleza do czasu niestraconego nawet przeciwnie! Weekendy sa b.mile szczegolnie budzac sie i patrzac na ta mordke najukochanisza na swiecie i potem jeszcze godziny beda sie dluzyc razem trwajac az do konca dnia ,scisle przy sobie i tak dalej i tak dalej.
Przechodzac jednak do sedna sprawy chcialabym bardzo saby czas ten ktory spedzimy w Polsce pozostal juz na dlugo dlugo w pamieci.
Spotkam rowniez moja matke po dosc dlugim czasie i cholernie sie tego obawiam.
Zobaczymy jak wszystko sie potoczy.